Wróciłem z delegacji. Pierwsze kroki skierowałem do szafy. Szarpnąłem drzwi. Jest jej kochanek 1:0 dla mnie. Nawet nie wiem, kiedy ta cholera otworzyła moją walizkę i wyciągnęła zdjęcia Zosi i Joasi z tymi ich pikantnymi dedykacjami, 1:2 dla niej. A potem to już poszło jak burza. Ja do kuchni, ona do mojego płaszcza grzebać w kieszeniach, ja do łazienki, ona za mój portfel, ja do…
W sumie wygrałem 8:7. Boże, jaką zrobiłem ku.rwie straszną awanturę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz